Myślisz, że jesteś dobrym rodzicem. Tym nawykiem sprawiasz, że dziecko czuje się głupie. Słyszysz głos dziecka, ale wiesz, że go nie słuchasz. Ono również to wie. Na pewno jesteś wystarczająco dobrym rodzicem, ale rozważ odłożenie telefonu na ten wieczór. Nie zdajemy sobie sprawy, jak to uzależnienie niszczy zaufanie dziecka
Pamiętacie Rozalkę z noweli „Antek”? Gdyby wiedziała, jak marny spotka ją koniec, na pewno robiłaby wszystko, żeby jednak nie zachorować. Bowiem Rozalka zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy medycznej, została wsadzona na trzy zdrowaśki do pieca. Dodam, że już z niego nie wyszła. Ale to działo się w wieku XIX. Teraz, dwa wieki dalej, nikt już nie stosuje tak drastycznych metod. Mamy komputery, Internet, telewizję. Możemy szukać informacji i pomocy gdzie chcemy i ile chcemy. Właśnie… i tu mamy problem: mimo tego, że minęło 200 lat od wspomnianej historii, tak naprawdę w mentalności niektórych mamusiek niewiele się zmieniło. Dzięki Bogu piecy chlebowych, do których wpakowali Rozalkę, nigdzie poza muzeami już nie ma, ale gdyby były to kto wie, pewnie niejedna by się skusiła… za namową przyjaciółek. Przyjaciółek z forum. I właśnie teraz, w roku 2015, jedna z nich postanawia nagle swojemu niemowlakowi włożyć paluszek do wrzącej wody… ( zdjęcie przesłane przez czytelniczkę) W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart i prowokacja. Wiecie, coś w stylu pierwszej strony „Faktu” („Nie mogę spać bo muszę trzymać regał”…). I oby tak było. A jesli nie? Nie dość, że mamuśka zrobiła co zrobiła, o czym świadczą dodane zdjęcia, to jeszcze namówiły ją do tego inne z podobnym ilorazem inteligencji (albo chociaż z poziomem wrażliwości na poziomie -100, gdzie -10 oznacza Marylin Mansona). Co więcej, porozmawiałam z rocznikiem mojej mamy i ciotek i okazało się, że faktycznie, taką metodę stosowało się… onegdaj, czyli dawniej. Jedna nawet próbowała mi wmówić, że sama tak robiła swojej córce, ale nie uwierzyłam. Ale czy to oznacza, że niedługo na odrę zaczniemy przystawiać pijawki za uszami a na kiłę wsadzać… chory narząd do rtęci? Na to wygląda sądząc po wypowiedziach niektórych pań na internetowych forach parentingowych. Takie fora już dawno powinny zmienić nazwę na „Fora Samozwańczych Lekarzy Z Kupionym Na Bazarze Dyplomem”. Na pewno wiecie, o czym mówię, i tym razem przyznaję się, że w pewnym momencie sama namiętnie poszukiwałam na nich odpowiedzi na różne zdrowotne pytania. Przestałam, jak wyczytałam, że nie można robić zdjęć śpiącemu dziecku i nie kąpie się niemowlaka w piątki. Dopóki dotyczy to naszej osoby, to szukajmy sobie informacji, czy nasz pieprzyk na nodze to już rak czy zwykły pryszcz, ale co to za matka, co zamiast iść do lekarza pyta anonimowych ludzi na forum o sprawy dotyczące nowonarodzonego dziecka? Ja wiem, że NFZ ostatnio daje trochę… ciała. Wiem, że ciężko z noworodkiem stać w kolejce w obawie, że się czymś zarazi. Ale czy taka matka nie boi się, że jej dziecko zarazi się od niej samej… głupotą? Ja bym się bała. Poza tym przeszukiwanie forów jest szalenie czasochłonne, prawie tak jak czytanie blogów :).Każdy, kto choć raz wszedł na takie portale wie, o czym mówię. Zagłębiamy się tym oceanie durnych rad i chwytających za serce opowieści i nie czujemy, kiedy mija północ i nadchodzi ranek. Potrafimy spędzić w Internecie kilka godzin, a szkoda nam czasu na stanie w kolejce do lekarza, który może pomóc naszemu dziecku w kilka minut (cóż, najczęściej przepisując receptę). Sprawa ma też drugie dno: najpierw szperamy w necie. Potem pytamy mamy, jak to robili dawniej. Dopóki ograniczają się nasze mamy i babcie do opowiadania, jak to było, a nie każą dopajać trzytygodniowego noworodka słodzoną herbatką (takie były zalecenia, sprawdźcie w swoich książeczkach zdrowia!), to jeszcze pół biedy. Gorzej, jak mówią nam, że tak trzeba, a wszystko to, co WHO zaleca to wymysły naukowców i nic dla normalnych ludzi. A co będzie następne? Znachor spod Nowego Sącza i karmienie tylko rozwodnionym kozim mlekiem?.. Najczęściej zadawanym pytaniem na forach są właśnie metody karmienia niemowląt i noworodków. To nic, że zasady są ściśle określone przez wspomniane WHO. To nic, że lekarz mówi inaczej. To też nic, że dziecko ma taki, a nie inny apetyt. A spróbuj Dziecko nie pić tyle, ile inne dzieci bab z forów… A spróbuj Matko nie wmuszać w niego albo spróbuj nie zabrać mu butelki, jak już wypiło swoje wskazane we wpisach 150 mililitrów! W Szwecji by to nie przeszło. Czytam o tych chorych pomysłach mam, czytam o przemocy wobec najmniejszych dzieci i coraz bardziej skłaniam się do idei państwa opiekuńczego. Fakt, że traktują staruszków bez emocji i dzieci też wychowują raczej nieemocjonalnie. Ale czy szwedzka polityka rodzinna, traktująca dziecko nie jak własność rodziców, ale jak odrębną, myślącą istotę, nie jest lepsza niż nasze „niewinne” klapsy i protesty wobec konwencji ds. przemocy? Oczywiście nieco przesadzam, bo nie uważam, że płacz dziecka jest sygnałem do wszczęcia procedury szukania dziecku rodziny zastępczej, ale nie mam na sumieniu wkładania dziecku palca do wrzątku, więc szwedzka opieka społeczna mogłaby mnie co najwyżej pogłaskać po głowie. Bo jeśli jedynym sposobem na dotrwanie dziecka dorosłości jest rozłączenie go z matką, która twierdzi, że hemoroidy są zaraźliwe, bo wyczytała to na forum, to powinniśmy chcieć w Warszawie nie drugiego Budapesztu, a drugiego Sztokholmu. Wszak to głupota bywa zaraźliwa. Głupota ma pewien urok, ignorancja nie. Głupota najlepiej przechowuje się w tradycji. Ryszard Nowosielski. Głupota nie boli. Głupota nie jest złem; zło jest głupotą. Głupota nie zwalnia od myślenia. , Wyd. Literackie, Kraków 1974, s. 25.Ewa Bukowiecka-Janik: W jaki sposób małe dzieci, takie w wieku 2-3 lat, komunikują, że czują się źle, również emocjonalnie? Agnieszka Cichecka, psycholożka dziecięca: W tym wieku reakcje dzieci na różne sytuacje są zazwyczaj gwałtowne i krótkotrwałe. Maluchy szybko reagują emocjonalnie, ale i szybko potrafią te emocje zmienić, przechodząc czasem dość płynnie między różnymi emocjami, nawet skrajnymi – od płaczu do śmiechu. Zdecydowanie to nie powinno być dla rodziców powodem do niepokoju. Niemniej płacz pozostaje nadal głównym narzędziem do informowania nas o dyskomforcie. To dlatego tak ważne jest, by od początku nie mówić dziecku „nie płacz”. To jego sposób na wyrażanie siebie i wołanie o pomoc, którego nie należy tłumić. Czy to jest zawsze tylko płacz? Czy są jakieś zachowania, które powinny zwrócić uwagę rodziców? Z racji tego, że dziecko 2-, 3-letnie nie zawsze potrafi już mówić, należy zwrócić uwagę nie tylko na płacz, ale i na inne sygnały, takie jak mowa ciała. Wszystkie zachowania autodestrukcyjne (uderzanie się zabawkami czy własnym ciałem o podłogę lub ściany) powinny zwrócić uwagę rodziców. Dziecko obgryzające paznokcie czy gryzące wewnętrzną stronę ust albo dłubiące w nosie może próbować złagodzić w ten sposób stany napięcia emocjonalnego i wzburzenie. Maluchy przy rodzicach czują się najbezpieczniej, w związku z tym przy nich właśnie najłatwiej im pokazać silne emocje. Dziecko, które przy niani czy babci jest „aniołkiem”, przy rodzicach potrafi pokazać swoje prawdziwe emocje, co jest zupełnie normalne. Rodzice w takich sytuacjach często czują konsternację. Odbierają dziecko ze żłobka czy przedszkola, a ono, zamiast biec z radością, zaczyna płakać. Tak, to może być sygnał, że przez ten czas spędzony w placówce dziecko przeżywało jakieś napięcie, które dopiero w „bezpiecznych” warunkach ustępuje. Takie zachowanie dziecka rzeczywiście nierzadko martwi rodziców, ale jest całkiem zdrowe i prawidłowe – świadczy o tym, że dziecko przy rodzicach czuje przyzwolenie na okazywanie emocji i bycie sobą. Natomiast warto zainteresować się tym, co dzieje się podczas zajęć w przedszkolu czy żłobku. Sposób, w jaki komunikują się dzieci, zmienia się z wiekiem. Jakiego rodzaju komunikatów ukrytych w zachowaniach dzieci możemy spodziewać się od starszych przedszkolaków? Im starsze dziecko, tym więcej pojawia się komunikatów werbalnych. Dzieci 4-letnie potrafią już rozpoznawać i nazywać swoje emocje, ale także innych osób w ich otoczeniu. Zaczynają nawiązywać relacje społeczne i zdarza się, że potrafią już panować nad swoim gniewem, brakuje im jeszcze pewności siebie, co natomiast zmienia się u 5-latków, które zapamiętują opinie o sobie i bywają bardzo podatne na zranienia. Trzeba pamiętać, że każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim tempie. Czasem zdarza się, że dziecko wraca z przedszkola lub szkoły i jest agresywne wobec rodzeństwa lub rodziców, a za tym zachowaniem kryje się słaby dzień, może poniżenie, odrzucenie przez kolegów albo niesprawiedliwa ocena. Trzeba być czujnym i szukać przyczyn danego zachowania. W takich okolicznościach zdarza się, że rodzice, zamiast szukać przyczyny i podejść do dziecka z empatią, szukają w nim winy, oceniają je, a nawet wymierzają kary za „złe zachowanie”. Kiedy dzieci robią coś, co krzywdzi innych, trzeba zwrócić im uwagę, wytłumaczyć, co czuje druga osoba, gdy ono się tak zachowuje. Jednak na tym rozmowa z dzieckiem nie powinna się zakończyć. Druga część powinna dotyczyć tego, co dziecko czuło, co się stało wcześniej, co je skłoniło do takiego zachowania. Dzieci mają prawo nie rozumieć tego, co się z nimi dzieje. Czasem nawet dorośli nie potrafią w zdrowy sposób wyrażać złości, tylko np. krzyczą, są złośliwi czy agresywni. Dziecko, aby mogło zapanować nad swoim zachowaniem, potrzebuje zrozumieć siebie i naszą rolą jest mu w tym pomóc. Wymierzanie kary i brak rozmowy o emocjach to fatalny pomysł. Dziecko w ten sposób nauczy się, że jego uczucia nie mają znaczenia, a ich wyrażanie wiąże się z cierpieniem. Dla rodziców niezrozumiałe zachowania dzieci to często źródło stresu. Jak rozumieć np. złośliwość u dziecka w wieku przedszkolnym? To prawda, że dla rodziców niezrozumiałe zachowania dzieci to źródło stresu, ale często zdarza się, że gdy rodzice pojawiają się w gabinecie, aby doradzić im, bo nie wiedzą, co zrobić, i zaczynamy o tych emocjach rozmawiać, okazuje się, że dzieci dają wyraźne sygnały, czego im trzeba, tylko my rodzice nie bierzemy tych informacji na serio. Nie ma nic lepszego niż spokojna rozmowa, dająca poczucie zaufania i bezpieczeństwa. Nie bagatelizujmy problemów dzieci. Komunikaty typu „nie przesadzaj”, „przestań płakać” pokazują dziecku, że jego problemy nie są dla nas ważne, a płacz jest czymś złym. Jak mawiał Janusz Korczak „nie patrz na problemy dziecka z wysoka. Życie daje każdemu według jego sił i możesz być pewien, że dla niego jest ono tak samo ciężkie, jak dla ciebie, a może nawet i cięższe, gdyż nie ma jeszcze doświadczenia”. Jeśli chodzi o złośliwość dziecka, to tu znowu należy szukać przyczyn, a nie patrzeć na to zachowanie, osądzając dziecko. Dzieci nie rodzą się złośliwe. Robią na złość, bo widocznie z czymś nie potrafią sobie poradzić. Czytałam kiedyś, że dzieci, które czują się nieszczęśliwe, używają sformułowań, takich jak „zawsze” i „nigdy”. Jest w tym ziarno prawdy? Sformułowania „zawsze” i „nigdy” z ust dziecka pokazują, jak ważna jest to dla niego sprawa i jak czuje się z zaistniałą sytuacją, ale jeszcze gorzej, kiedy to rodzic wobec dziecka stosuje takie komunikaty. Sprawia to, że dziecku trudniej jest myśleć o sobie pozytywnie i stawiać czoła wyzwaniom codzienności. Kiedy zauważymy u dziecka takie niepokojące zachowanie i uda nam się rozkodować komunikat, co możemy zrobić? Czy należy po prostu zająć się danym problemem dziecka, czy warto też powiedzieć dziecku: „zawsze jestem przy tobie, możesz powiedzieć mi wszystko, zamiast zachowywać się w ten sposób”? Najważniejsze jest zaufanie i świadomość dziecka, że zawsze może do nas przyjść ze swoimi problemami, że nie zostaną one zbagatelizowane, że nie oceniamy dziecka. Bo ocena dziecka a ocena jego zachowania to dwie zupełnie inne rzeczy. Dla przykładu: nie mówmy „jesteś bałaganiarzem”, tylko „nie podoba mi się, że nie sprzątnąłeś po sobie”. Podczas spokojnej rozmowy możemy zapytać, czy teraz dziecko postąpiłoby tak samo, jakie byłyby inne możliwości, i co te inne możliwości zmieniłyby w konsekwencji. Dobrym pomysłem jest ćwiczenie w postaci odgrywania scenek, by przetrenować reakcje w konkretnej trudnej dla dziecka sytuacji, która je spotkała. Np. ja jestem złośliwym kolegą, który mówi „jesteś głupia, nikt cię nie lubi”, a dziecko próbuje reagować. Możemy też odgrywać scenki w różnych wariantach. O czym może świadczyć to, że dziecko, które potrafi komunikować się ze światem, nie wyraża emocji wprost? Powodów może być bardzo wiele i nie każdy będzie tak samo poważny. Niewyrażanie uczuć bezpośrednio może świadczyć o nieśmiałości, lęku przed reakcją rodzica czy otoczenia, może być też efektem nierozumienia własnych emocji. Czasami to również spektrum autyzmu. Jeśli obserwujemy takie zachowanie u swojego dziecka, warto je obserwować i otoczyć zrozumieniem oraz akceptacją. Takie okoliczności ułatwią nam docieranie do emocji naszego dziecka. W jaki sposób dzieci uczą się komunikować swoje uczucia i od czego zależy to, czy ten sposób będzie zdrowy? Dzieci uczą się przez modelowanie, zatem kopiują sposób komunikowania uczuć od rodziców. Obserwują i widzą, czy tata, kiedy jest wściekły, agresywnie milczy, czy krzyczy, a może jego gniew przeradza się w „czepianie się”. W trudnej sytuacji są dzieci, które widzą, jak rodzic tłumi uczucia. Np. mama płacze i kiedy dziecko pyta, co się stało, ona odpowiada, że nic. To jest sprzeczny komunikat. Dzieci, których rodzice mówią o swoich uczuciach, łatwiej same o nich mówią. Warto czasem powiedzieć na przykład: „miałam dziś bardzo trudny dzień w pracy i jestem zmęczona, nie mam dobrego nastroju. A jak twój dzień w szkole?”. To pokazuje dziecku, że o tym wszystkim można i warto mówić. Że można to w ten sposób wyrazić i to jest w porządku. Jeśli pragniemy, by nasze dziecko potrafiło rozpoznać swoje uczucia i wyrazić je w zdrowy sposób, sami powinniśmy przyjrzeć się sobie. Agnieszka Cichecka – absolwentka Psychologii na kierunku Psychologii zdrowia i psychoterapii oraz Pedagogiki. Psychoterapeutka integracyjna w procesie certyfikacji w Profesjonalnej Szkole Psychoterapii Instytutu Psychologii Zdrowia. Swoją pracę poddaje stałej superwizji u certyfikowanych superwizorów. Pracuje z dziećmi i młodzieżą w kryzysie, a także z niepełnosprawnością intelektualną, autyzmem, aspergerem i innych.
8 min. „Duży wpływ na to, jak dziecko postrzega świat, mają rodzice. Zdarza się, że rodzice nieświadomie uczą dzieci lęku” – mówi psycholożka Paulina Leszek. – Zdarza się, że rodzice nieświadomie uczą dzieci lęku. Robią to poprzez ograniczanie ryzyka – nie idź, bo się przewrócisz, nie rób tego, bo spadniesz, nie
Pamiętajmy jednak, aby była to forma dialogu. Dziecko mówi, my to odwzajemniamy i dajemy mu czas, aby zareagowało na to, co powiedzieliśmy. Przy niemowlętach bardzo ważna jest stymulacja podczas pielęgnacji. Przykładowo w czasie kąpieli używajmy wyrażeń dźwiękonaśladowczych, np. „plum, plum”, „ciap, ciap”.
#1 Nie rozumiem dlaczego. zawsze dbamy z mężem by ja chwalić, mówimy, że jesteśmy z niej dumni, że jest bardzo mądra, i wszystko zdaje się na nic. Nigdy nie powiedizeliśmy jej że jest głupia. Córcia mówi tak jak coś nabroi ,( pomaluje kredkami kanape, niechcący zrobi młodszemu braciszkowi krzywde) Tłumaczymy jej że jest mądra ,ale nieuważna i tak się zdarza. Ale następnym razem znowu to samo, znowu powtarza że jest głupia. Pomóżcie proszę, bo jużnie mam pomysłów jak zmienić jej myślenie reklama #2 mała a na pewno szerszy kontakt ze światem niż tylko w domu. nawet jeśli wy jej nie powiedzieliście że jest głupia mógł zrobić to ktoś z rówieśników, w przedszkolu, na placu zabaw. mogliście też w rozmowie użyć tego słowa w stosunku do innej osoby, a córka je usłyszała i teraz tak mówi. nie mniej teraz przyczyna jest chyba mniej ważna od tego, co dla ciebie jest kłopotem. a mi się zdaje, że nie ma co z tego robić afery mimo wszystko. najpierw zadałabym małej pytanie czy wie, co to znaczy. jeśli to dla niej słowo bez treści to można zaproponować zastąpienie go innym. jeśli wie co znaczy - ja w domu też kiedyś usłyszałam, ze syn tak o sobie powiedział. i oznajmiłam mu, że nie pozwolę, by ktoś obrażał moje dziecko. zaczął się śmiać i poskutkowało. teraz najwyżej mówi, ze głupstwo zrobił, ale z tym niekiedy trudno polemizować;-) #3 Mój synuś też mówił że jest głupi jak coś mu nie wychodziło. Zaczełam z nim rozmawiać i spytałam czemu tak sądzi, odpowiedział mi że babcia mu tak powiedziała. Przykre ale niestety prawdziwe. Powiedziałam mu że dla mnie jest najmądrzejszym chłopcem tylko bardzo nie ostrożny i roztropny. Od tego momentu(jakieś 3 miesiące) nie usłyszałam żeby tak mówił #4 witam,widzę że nie tylko z ust mojego 6 letniego synka takie określenia jakiegoś czasu kiedy coś mu nie wyjdzie,gdy niechcący zrobi krzywde młodszemu braciszkowi-mówi że jest głupi i uderza się w główke:-(.Mi jako mamie jest przykro że tak niską ma samoocene,również nie wiem skąd to się czeka nas rozmowa #5 A u mnie jest tak ze Filip od kilkudni mowi ze jest... madry. No ale niestety to nie takie fajne jaksie wydaje. Otoz to bylo tak... Filip mazal kredka sciany w pokoju ja tam w chodze i krzyknelam na niego "madry jestes!? Przeciesz teraz masz brodne sciany! Zastanow sie zanim cos zrobisz" Ot slowo mu utkwilo i teraz jak ktos zrobi glopstwo albo on to krzyczy "Madry jestes!?" Tlumaczylam mu co i jak ale narazie slowo za bardzo mu utkwilo i cieszko je usunac. Wydaje mi sie ze tak bylo i z waszymii dzieciaczkami. W przedszkolu czy na podworku ktos krzyknal " Glopi jestes? Przeciesz (np.) na slizgawke wchodzi sie z drogiej strony" no dzieci juz wiedza ze to slowo urzywa sie wtedy jak ktos cos zle zrobi. Do konca slowa niepojmuja ale wiedza kiedy je uzywac. Wydaje mi sie ze trzeba przeczekac niereagowac ale wytlumaczyc co slowo oznacza i powiedziec zeby je zastapic taj jak to Naja napisala. "Jestem glopi " na "Zrobilem glopstwo" #6 A ja myślałam, że tylko moja Wikusia tak ma. Mała jak coś źle zrobi, to potrafi powiedzieć : "Ale ze mnie idiotka". Dużo tłumaczę i mówię, że wcale tak nie jest, że nie może tak mówić, nie mam pojęcia skąd u Niej to się wzięło, bo oczywiście ode mnie czegoś takiego nigdy Słonko moje nie usłyszało. #7 Dziewczyny! Stety bądź niestety, najczęściej takich rzeczy dziecko uczy się w przedszkolu. Nie, żebym teraz propagowała wychowywanie dziecka w domu, bo przedszkola są bee, jednak same wiecie, że w Polsce przedszkoli jest mało a dzieciaków dużo, no i niestety taka mieszanka nie pozwala w stu procentach upilnować każdego dziecka, co ono mówi i dlaczego. Ja też nie mówię, że to dzieci ze złych domów, czy coś podobnego tylko chodzą i powtarzają takie rzeczy a potem wasza córka czy syn powtarza tak samo. Dlatego tak ważne jest to, co oglądają Wasze dzieci. Ja się przejechałam na jednej bajce, jak kiedyś słucham, czego ogląda moja mała a tam same własnie takie ciepłe słówka. Ja wiem, że to często kosztuje dużo czasu, żeby samemu sprawdzić bajkę, czy poszukać takich, w których naszego dziecko nie usłyszy takich słodkich epitetów, ale chyba czasami lepiej mieć czyste sumienie anieżeli zastanawiać się, skad nasze dziecko nauczyło się takich a nie innych słów, bo potem czasami przychodzi rozczarowanie, że to jednak my zawiniliśmy w pewnym momencie. Pozdrawiamy ciepło #8 Moja pięciolatka też mówi"ale jestem głupia" jak o czymś zapomni na w domu tak się nie odzywa,ale z tego widzę tak się mówi wśród jej rówieśników. Muminko też zdarzyło mi się parę razy powiedzieć do córki: mądra jesteś?!.Ale ona zrozumiałam kontekstTeraz czasem krzyczy na tatę: mądry jesteś?!chcesz być chory? jak go przyłapie na jedzeniu słodyczy w dzień powszedni #9 przejdzie jej moja córka zawsze jak coś nabroi to mówi że ją nie kochamy i mamy z nią same problemy. Bardzo ją kocham ale czasem to nie wiem co jej powiedzieć. Pozdrawiam reklama #10 mam to samo z moim synkiem mówi o sobie niekorzystnie, gdy jest smutny lub coś zbroi i tłumaczenie nic nie daje myślę, że z tego wyrośnie
Od tygodnia szukam pracy. Wiem, wiem to krótko ale coś takiego się ze mna porobiło że aż sama siebie nie poznaję. Na męża warczę, do dziecka brak mi cierpliwości, o sobie mam jaknajgorsze zdanie ( studia jakieś tam skończyłam dokładnie AE, pracowałam 3 lata jako pomoc księgowa. N, 08-06-2008 Forum: Praca - jest źle.
Chłopiec jest wrażliwy i mądry. Daleko mu do obiegowej opiniii o agresywnych i niebezpiecznych autykach archiwum rodzinneDzięki matce, jej uporowi i wysiłkowi, pięcioletni chłopiec chory na autyzm znalazł sposób na komunikowanie się ze światem. Lubi, kiedy czyta mu się książki. Zaskakuje swoją wiedzą i inteligencją. Nie chce, by ktoś mówił o nim, że jest "głupi". Uważa, że jest zupełnie zdrowy, tylko nie umie mówić. Pięcioletni autyk, dzięki mamie, znalazł sposób na kontakt ze światem. Pisze to, co chciałby powiedzieć. A o Janku opowiada Beata PieczyńskaWszystko teraz tak szybko się dzieje, są postępy, dyskusje… dlatego zapisuję to w SMS-ach i je rozsyłam do terapeutek. W ten sposób zdobywam ich opinie. One odpisują, ale też są zaskoczone. Jedna z terapeutek Elżbieta Kuberska mówi, że historia mojego syna brzmi jak amerykański film - opowiada pani Anna, mama Janka, chorego na autyzm. CZYTAJ TEŻ:AUTYZM UJARZMIONY- Jasiu. Czy ty masz jakąś tajemnicę - zapytałam swojego małego syna - Tak - napisał jej na kartce…- Jaką - dalej pytała Taką, że już jestem zdrowy. Ja tylko nie umiem mówić - odpisał przełom. Janek Kostiukow jest przedszkolakiem, w czerwcu skończył 5 lat, zdiagnozowano u niego autyzm. Jeszcze do niedawna nie było z nim kontaktu. Gdy miał rok, mówił: mama, tata i baba. Potem przestał się odzywać. Każdy przypadek jest inny. Często jest tak, że rodzi się dziecko i wszyscy są szczęśliwi. 10 stopni w skali Apgar. Rodzice mają wrażenie, że wszystko jest w porządku i nagle... Zaczyna się dziać coś dziwnego. Przychodzi krach. Zanika mowa, a proces rozwoju zbacza z właściwej drogi. Janek urodził się bezproblemowo. Ale już w pierwszej dobie życia - zaraz po zaszczepieniu - doznał wstrząsu kardiogennego. Miał zaburzenia oddechu, był na skraju swojego krótkiego życia. Przez jedenaście dni leżał pod respiratorem. Gdy wyszedł z tego ciężkiego stanu, pojechał z mamą do domu. Mama - fizjoterapeutka. Jej mąż - lekarz. Wiedzieli już, że będą Wiedziałam, że muszę "stanąć na rzęsach", aby Jasiek nie miał mózgowego porażenia dziecięcego - wspomina. - Pierwszy rok to była walka. Ćwiczyliśmy codziennie po pięć, sześć godzin. Intensywna rehabilitacja wykańczała. Wyliśmy razem - ja - i moje dziecko, ale nie dawałam za Ania opowiada historię, która sprawiła, że autyzm, pomimo że ona jest zdrowa, stał się częścią jej wyniku intensywnej i profesjonalnej terapii, udało się rozwiązać kłopoty ruchowe. Janek zaczął chodzić. Wszyscy byli szczęśliwi. Jednak prawidłowy rozwój intelektualny chłopca stanął pod znakiem zapytania. - Gdy syn miał półtora roku zaczęło w naszych rozmowach coraz częściej padać słowo: autyzm - wspomina mama chłopca. Gdy skończył dwa lata, jego rodzice przestali się Stało się dla nas oczywiste, że Jasiek ma autyzm - wspomina pani Anna. - Formalną diagnozę diagnozę na papierze, czyli gdy nasz syn, piękny chłopiec, miał już trzy lata - kiedy mały Jan miał rok, mówił pięć słów. Pewnego dnia jednak przestał. To był regres. Ale poza tym dziecko, dzięki poświęceniu matki i ojca cały czas szło do przodu. Jeszcze nigdy nie był tak zdrowy jak Anna mieszkała w Poznaniu. Biegała od specjalisty do specjalisty. Pomiędzy wizytami martwiła się, czy zdąży nakarmić dziecko, a gdy wchodziła do jednego gabinetu, bała się, że nie zdąży na czas do kolejnego. - Wiedziałam, że autyzm to ciężka choroba i trzeba ją leczyć. Biegałam od lekarza do lekarza i to nie sprzyjało żadnej relacji z moim dzieckiem - wspomina. Pewnego dnia zrozumiała, że do tego, by leczenie odniosło skutek, trzeba mieć klucz, którym jest kontakt z małym Janem. Wtedy też postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce. Zrezygnowała z kilku terapii, dając Jaśkowi więcej siebie. - W tej terapii jest tak, że lekarze często skupiają się na wyciszeniu takiego małego wrzeszczącego delikwenta - uważa pani Anna. - Nie tędy droga. Dzieci chore na autyzm wszystko boli. One nie potrafią powiedzieć co, bo nie umieją komunikować się ze światem. Podając tabletkę na wyciszenie, uspokajamy dziecko, nie niwelując jego wewnętrznego bólu. I powstaje błędne koło. Zawsze będę bronić dzieci autystycznych. One sprawiają wrażenie dzieci głęboko upośledzonych, ale w rzeczywistości… - mama małego Jana milknie. Pięcioletni Jaś napisał swojej mamie na kartce, że autyzm to jest taka choroba, w której wszystko boli. Mądre dziecko zamknięte w skorupie, z którym - nawet gdy to jest potencjalny geniusz - nie ma kontaktu… Wyobraźmy sobie takie życie, w którym znajdujemy się na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, ale nie jesteśmy w stanie porozumieć się z innymi i wszyscy myślą, że nic nie rozumiemy, że jesteśmy przedmiotem, który trzeba przenosić z miejsca na miejsce. Ten stan trwa lata. Wszyscy traktują nas jak kukiełkę. Do czego to prowadzi?Odpowiedź jest przerażająca: do wtórnego upośledzenia. Do sytuacji, gdy zaczynamy wszystkich ignorować i zaczynamy żyć we własnym świecie, zamknięci w niemocy frustracji intelektualnej. Wiedza na temat autyzmu jest bardzo płytka. Kojarzymy ludzi z autyzmem jako agresywnych, czasem niebezpiecznych, zamkniętych w sobie. A oni… czują!- Wczoraj Jasiek obudził się spocony i zapłakany, więc pytam, czy miał zły sen? "Tak" - kiwnął głową. Ja zapytałam: Co się śniło? Napisał : "Umarłem". - opowiada Anna uparcie od trzech lat rehabilituje syna. Przed wakacjami zaczęła go uczyć pisać. Najpierw poznawali litery, potem tajniki pisania metodą sylabową. Trylion razy na zasadzie miliona powtórzeń wałkowali pisanie, nawet gdy nie było kontaktu wzrokowego. Ona prowadziła jego rękę - lewą, bo jest mańkutem i czy chciał, czy nie, czy patrzył, czy nie, to robiła swoje, nie do końca wierząc, że odniesie to jakiś skutek. - Ludzie z zewnątrz myśleli, że zwariowałam. Szeptali, że dziecko jest zaburzone i nie ma co się tak wysilać - A czy ty wiesz do czego leżak służy? - Do opalania - A po co się ludzie opalają? - dociekam. - Żeby ładnie wyglądać - odpisuje. W lipcu po jakimś miesiącu nauki pisania - a robili to codziennie po 4 godziny, pani Anna była już bardzo zmęczona. Pokazała Jaśkowi jeża i zapytała go: Jasiu? A czy ty wiesz co to jest? Trzymała syna za rękę, gdy ten nagle zaczął prowadzić długopis po kartce. I odniosła wrażenie, że napisał: jeż. Przeżyła to, ale nie chciała uwierzyć, że to się stało. Nawet wystraszyła się, że może mieć rację. Stwierdziła:- To niemożliwe. Choć uczyła go z uporem od miesiąca, nie dopuszczała myśli, że jej autystyczny syn mógł tak świadomie napisać JEŻ i to do tego zgodnie z ortografią. Następnego dnia czytała dzieciom książkę. Jej młodszy syn zasnął. Janek wiercił się. Powiedziała mu, że jest zmęczona i, że to koniec czytania. Pięciolatek wpadł w szał. Zły krzyczał i płakał. - U dzieci z autyzmem trzeba korzystać z motywacji - tłumaczy mama Jaśka. Z premedytacją wzięłam kartkę i powiedziałam: - Jasiek co ty ode mnie chcesz? Chłopiec ku jej zaskoczeniu zaczął wykonywać ruchy długopisem i wyszło: KSIĄŻKA. Pani Ania zawołała męża, który zapytał pięciolatka, czy chce spać? Janek znów napisał: KSIĄŻKA MAMA Nawet nie wiem, o czym wtedy czytałam. A on był przeszczęśliwy - wspomina ze wzruszeniem pani Anna. - Wszystko odwróciło się do góry nogami. Moje kochane dziecko, które do tej pory nie mówiło, nie komunikowało się, nagle na pytanie co chcesz, odpowiada - "mandarynka" - cieszy się z terapeutek Jasia - Elżbieta Kuberska - historię Jasia porównuje do kontaktu z inną To wygląda jak amerykański film. Ale przecież Jaś nie jest kosmitą - terapeutka uśmiecha się. - Określenie "inna cywilizacja" do niego jednak bardzo pasuje - dodaje. - Mieliśmy wyjątkowe wakacje - wspomina pani Anna. Przed wakacjami jeszcze miałam dziecko, które wiedziałam, że jest mądre, ale wiecznie też miałam wątpliwości, czy poza autyzmem jest upośledzone umysłowo, a jeśli tak, to do jakiego stopnia? Pytałam sama siebie, szukałam odpowiedzi. Czy Janek nas rozumie? W życiu nie przypuszczałabym, że on ma taką wiedzę. - Jasiu, próbuję Ci opowiedzieć, jakie zwierzęta mieszkają w górach, a ty cały czas piszczysz i piszczysz! Czemu? O co chodzi? - Bo ja to wszystko już wiem! Nie rozumiesz?- Nadal jestem matką bojącą się o przyszłość dziecka, ale w innym wymiarze - mówi mama Janka, która przyznaje, że czuje się jak w filmie science fiction. Kiedyś zapytała Jasia, czy ktoś mu sprawił przykrość. Odpowiedział, że tak. Że jedna pani powiedziała mu, że jest głupi. I Jaś poprosił mamę, pisząc na kartce:- Mamo powiedz tej pani, że nie jestem Jutro rano będziemy pracować, żebym nigdy taki nie był - Jasiu, a czy ty masz jakąś tajemnicę? -Tak! Już jestem zdrowy. Ja tylko nie umiem mówić. ***Anna Kostiukow ma 31 lat i jest matką dwojga dzieci. Jaś ma młodszego brata. Mama chłopców - prócz czasu poświęcanego dzieciom - realizuje się w pracy zawodowej - jest doktorem rehabilitacji. Pełni też funkcję wiceprezes stowarzyszenia Gepetto w Koninie, która pomaga ludziom chorym na razem z Anną Leśną, prezes Stowarzyszenia tworzy Centrum Terapii i Leczenia Autyzmu. Placówka ma zacząć działalność na początku przyszłego porad stowarzyszenia Gepetto w subregionie konińskim korzysta około 40 osób, ale jak mówi Anna Leśna, co roku lekarze diagnozują chorobę aż u piętnaściorga dzieci. Dlatego w Centrum Terapii i Leczenia Autyzmu, które powstaje w pomieszczeniach po dawnym MDK-u, utworzone zostanie specjalistyczne przedszkole dla dzieci chorych na autyzm. Będzie to pierwsza taka placówka w regionie konińskim.
Głupia, wciąż Jesteś głupia Nie widzisz tego Jesteś zabawką Jego Głupia, wciąż Jestem głupia Dałam mu wszystko Bo chciałam być blisko x2 Wpada W Ucho - Głupia tekst piosenki Wpada W Ucho - Głupia tekstowo Głupia Wpada W Ucho Głupia słowa
Dokładnie tak! Tak to jest jak człowiek “nie wie a się wypowie”. Tak btw jak większośc ludzi. Co nie zmienia faktu, że teraz jest mi cholernie za siebie wstyd. Tak najzwyczajniej w świecie jest mi po prostu głupio, że kiedykolwiek myślałam tak a nie inaczej. Czytałyście może WPIS Makowej mamy na temat niejadków? To ja. To BYŁAM ja. Ta głupia co udzielała rad: “jak zgłodnieje to zje”. Dlaczego? Z jednej, najprostszej i najbardziej beznadziejnej przyczyny: nigdy nie miałam kontaktu z niejadkiem. Byłam pewna, że mam rację, a mamy latające z łyżką za dzieckiem jak zwykle przesadzają. Oczywiście, że sądziłam, że takie dziecko jest niczym mały zwierz (bo przecież nimi jesteśmy! i tak jak one podążamy za instynktem, a uczucie głody jest pierwszym które chcemy zniwelować). Oj jak się myliłam… Tedek nie jest “książkowym niejadkiem”. Tydzień temu jadł normalnie, wręcz z zegarkiem i notesikiem w ręku. Aż tu nagle… koniec. Afera podczas każdego karmienia (afery były też przed podcięciem jego wędzidełka podjęzykowego, ale zjadane porcje były w porządku): płacz, prężenie się. Nie! To nie kolki. To nie ból brzucha. Nagle z 180-200 ml zrobiło się 40, 60 ml, ewentualnie dzięki sporej ilości wymyślnych sposobów maksymalnie 140 ml. Nosz cholera! Edzie! Na szczęście je nad ranem pełną porcję mleczka. Wniosek? Moje dziecko potrzebuje spokoju do jedzenia, maksymalnego. Najlepiej żeby było ciemno, cicho, szaro i buro… A jak jest? Są nerwy. Bo dziecko nie je. Bo na bank jest głodne! Bo tak będzie już zawsze! Nie będzie przybierało na wadze, zachoruje… Jest hałas. Bo Brusiek, Bo Fifek. Bo kichnęłam albo za głośno wzięłam oddech (for real!). Jest jasno. Bo jest dzień. Kombinuję. Czekam aż zaśnie lub z prędkością światła wymieniam smoczek na butlę – może nie zauważy. Panikuję… FUCK! A miało zjeść jak zgłodnieje. No tak. Może i by zjadło, ale ono nie jest głodne, i nie zgłodnieje. Nie ma czasu na pierdoły. Przecież tu coś się kręci, tam coś świeci, “o! moja ręka!”- nagłe oświecenie. Tak. Byłam cholernie głupia. Nie dlatego, że sądziłam że mam rację. Byłam głupia nie tylko dlatego, że w ogóle miałam czelność odezwać się na temat na który nie miałam zielonego pojęcia. Moje dzieci (te poprzednie, nie ten “brand new”) jadły wszystko, w każdej ilości. A teraz? Pot leje mi się po plecach na samą myśl, że za chwilę będę musiała spróbować Edzie nakarmić… Mam wielką nadzieję, że to tylko przejściowy problem, że takie “niejadkowe incydenty” zdarzają się u większości 3-4 miesięcznych niemowląt. Jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie? Wasze maluchy też wymyślały w tym wieku podczas jedzenia? You may also like .